Strona główna

środa, 6 marca 2013

Tusz wydłużający z Avon

Zawsze kiedy kończył mi się tusz do rzęs sięgałam po kolejny już z innej serii lub firmy. Żaden mnie nie oczarował na tyle by chcieć mieć go na dłużej. A tu nagle: eureka. Trafiłam na tusz SuperEXTEND Mascara z Avon, który prawie wykończyłam i już szukam konsultantki, żeby zamówić go ponownie.





Kiedy go zamawiałam dostępny był w kilku wersjach kolorystycznych, wybrałam klasyczną czerń. W ramach promocji kosztował ok. 16 zł, przy czym w aktualnym katalogu można mieć go za 20 zł (cena regularna to 35 zł). Obecnie dostępny jest tylko w wersji black.

Kiedy słyszę reklamy o super-ultra-kosmicznie-pro działających tuszach tylko przewracam oczami. A tu proszę, miła niespodzianka.

Tusz ma wydłużać - i wydłuża. No cóż, wydłuża o tyle ile mamy jaśniejsze końcówki rzęs, które niepomalowane są prawie niewidoczne. Zaletą jego jest to, że przy delikatnym makijażu faktycznie nie skleja rzęs na potęgę. Pod tym względem to najlepszy tusz jaki miałam. Nie umiałam przesadzić z jego ilością. Konsystencja dość płynna, ale nie odbija się na powiekach.

Atutem jest silikonowa szczoteczka w kształcie stożka. Od dziś nie chcę innych - tym jeżykiem naprawdę można wymodelować włoski, domalować te w kącikach oczu. Tu zarazą jest tusz, który lubi się przykleić do końcówki szczoteczki na jej szczycie, ale wszystkie moje poprzednie tusze też tak grzeszyły, wiec wybaczam.


Generalnie tusz ładnie wytrzymywał na oczach cały dzień. Dopiero teraz, kiedy się kończy i z czasem troszkę zgęstniał czasem zostawia małe grudki. To też wybaczam, bo pozostało mu najwyżej kilka dni życia, a wcześniej współpracował ze mną bez problemów.

Ze względu na jasną oprawę oczu bez tuszu wyglądam prawie jakbym rzęs nie miałam. Z drugiej strony w końcu trafiłam na tusz, który nie sprawia że rzęsy stają się ciężkie i przytłaczające. Idealny na co dzień do makijażu (co)dziennego.


Tak to wygląda w praktyce (tuszowane 2x resztką maskary). Kiedy przejrzałam fotki makro okazało się, że przynajmniej na nich widać, że jakieś rzęsy mam. Ba, nawet znajdzie się parę włosków sklejonych tym tuszem. Mimo tego efekt "z pół metra" jest świetny. Przemawia za tym fakt, że tusz poleciła mi koleżanka, która używa go od dłuższego czasu, a ja przez kilka miesięcy zachodziłam w głowę jakim cudem ma codziennie delikatnie pomalowane i idealnie porozdzielane rzęsy.

To mój nr 1 wśród tuszy, które do tej pory używałam. Do Avonu kiedyś się zraziłam i przez lata nic stamtąd nie zamawiałam. Dzięki temu produktowi ta marka znów wraca do moich łask.

Tak na marginesie: nie wiem czemu w katalogu i sklepie online Avon prezentuje jego zdjęcia z żarówiasto żółtą szczoteczką. Ja mam czarną - może zmieniono kolor już po tym jak kupiłam swój. Pomyłka. Po doszorowaniu szczoteczki okazało się, że faktycznie ma kolor słońca. Zostaje w mojej kosmetyczce jako grzebyk do brwi i rzęs. W tej roli sprawdza się lepiej niż mój poprzedni grzebyk, który niby został do tego stworzony.

Plusy:
+ wydajny
+ nie skleja rzęs
+ rzęsy pomalowane nawet 2-3x nie stają się ciężkie
+ nie odbija się na powiece
+ idealny do dziennego makijażu
+ często jest w promocji

Wady:
- Avon = brak go w stacjonarnych drogeriach
- jeśli miałabym go kupić w cenie regularnej, to objętość 7 ml mnie nie powala
- może być zbyt delikatny do wieczorowego makijażu
- obecnie tylko dostępny w kolorze czarnym

Z czystym sumieniem: polecam!

8 komentarzy:

  1. Ja kocham tylko jeden tusz miłością wielką i ogromną i jest to Max Factor 2000 kalorii :) Avon źle mi się kojarzy. Ostatnio uczulił mnie ich peeling do ciała. Wiem :) peeling peelingiem, a tusz tuszem.

    Może szczoteczka jest żółta, tylko musisz ją umyć po skończeniu tuszu. Ja tak miałam z jedną z maskar Rimmel, której szczoteczkę chciałam po skończeniu tuszu wykorzystać do przeczesywania brwi. Po umyciu z resztek była czerwona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem możliwe i pewnie przekonam się o tym niebawem, bo również brakuje mi szczoteczki do rozczesywania.

    Wcześniej sparzyłam się na lakierze do paznokci. A potem poszła plotka, że ich kosmetyki nie spełniają norm i dlatego Avon (w przeciwieństwie np. do Oriflame)nie może prowadzić stacjonarnej sprzedaży. Nie wiem ile w tym prawdy, ale tusz mnie do siebie przekonał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że znalazłaś coś, co odpowiada Ci z ich oferty. Ja mam masło do ciała jeszcze nieotwierane z tej serii, z której był peeling i boję się go dotykać:P

      Usuń
  3. Sprezentuj masełko mamie, może się nawet ucieszy. Może ono nie ma akurat tego alergenu w sobie co peeling.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej ma, ja na większość kosmetyków Avonu reaguję dość śmiesznie, bo jakiś czas brak reakcji po czym uderza ze zdwojoną siłą i wykańcza je mama albo leżą :P

      Usuń
    2. Nie dam mamie takiego czegoś :P Kupiłam jej masło Alverde z shea :)

      Usuń
    3. Dobra z Ciebie córka :)

      Usuń
  4. No właśnie. Nipy półki uginają się pod kosmetykami w przeróżnych sklepach, ale jak trzeba znaleźć jeden co by działał jak należy to już jest problem. ;)

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, kiedy czytam Wasze komentarze i bardzo Wam za nie dziękuję! :)
Proszę, abyście nie zostawiały reklamowych linków. Znajdę Wasze blogi, dzięki linkom podanych w Waszych profilach. Niechciane komentarze będą usuwane. Komentarze "obserwacja za obserwację" będą usuwane