Tak onegdaj śpiewał pewien zespół. Wiecie jak w ogóle taki moher wygląda? Ostatnio przekonałam się, że nie taki moher straszny jak go malują. Ba, niedawno wydawało mi się, że wszystkie berety (i u młodych, i u starszych) mijane na ulicy są z moheru.
Wymyśliłam sobie szalik na szydełku: ażurowy wzór, delikatna, "miziasta" włóczka. Najładniejsze z długimi włosami okazały się (ponoć) niezdatne na szydełko, więc wybrałam alternatywę z puchatymi, odstającymi włosami. W ten oto sposób wybór padł na moher, o czym dowiedziałam się już po fakcie i po zachwytach nad zdjęciami włóczki w internetowej pasmanterii.
Dwa tygodnie dziergania i gotowe. Z założenia jest to jesienny szal, więc przy okazji
podpinam się pod akcję Celebruj chwile o jesiennej tematyce w kategorii 13. DIY - jesienne DIY.
O, taki dłuugi jest: jakieś 190cm szczęścia.
Ale jak się go zroluje, to staje się bardziej niepozorny:
Włóczka: Kid Moher Alize, 2x 25g, szydełko 6mm. Szal szeroki ok. 35cm. Generalnie myślałam o nim jako przewiewnym szalu na jasień/wiosnę, ale po założeniu stwierdzam, że jest dość gruby i grzeje aż miło, więc na zimę też może być. Tymczasem zostało mi jeszcze 25g tej włóczki - i co ja mam z niej zrobić?
Wzór pochodzi z zakamarków
tej strony. Zamieszczam go poniżej: