Strona główna

piątek, 27 grudnia 2013

Lakier termiczny nr 3 od Allekosmetyki

I jak po świętach? Wszystkim dziękuję za życzenia, spełniły się ;).

Dzień przed Wigilią nałożyłam na paznokcie lakier nr 3 od Allekosmetyki z serii lakierów termicznych. O dziwo mam go do dziś, choć prawa ręka ucierpiała (odpryski) i kwalifikuje się on do zmycia. Skorzystałam jednak z okazji i zrobiłam trochę zdjęć. Trwałość jest niezła, bo przetrwał przeszło 3 dni (nałożony na odżywkę i przykryty topem od SH).


Koszt: 5ml za 5,50zł. Butelka mała, zgrabna i o dziwo dość poręczna. Pędzelek mikroskopijny, ale zgodnie z zaleceniami należy nałożyć 3-4 cienkie warstwy i tu sprawdza się przyzwoicie. Zastyga i schnie w mgnieniu oka. Nie cierpię nakładać wielu warstw lakieru, ale to mani zrobiłam w 10 minut. Lekko smuży, ale przy trzech warstwach idealnie pokrywa płytkę.


Lakier nr 3 to wściekły, majtkowy róż (w cieple), który przechodzi w intensywny fiolet (w chłodzie). Zdjęcia robiłam bawiąc się zimną wodą i ciepłym powietrzem przy kaloryferze.






Mam krótkie paznokcie, więc efekt ombre utrzymuje się krótko. Nie trzeba dużych różnic temperatur, aby kolory się zmieniały. Jest z nim dużo frajdy i zabawy.

Plusy:
+ zmieniający się kolor pod wpływem temperatury
+ przyzwoita cena
+ duży wybór kolorów

Wady: 
- dostępny tylko online

Dyskusyjne może być małe opakowanie, które nie dla wszystkich będzie poręczne (są jednak dostępne większe). Trwałość jest niezła jak na lakiery termiczne, które słyną z odpryskiwania po pierwszym dniu.
Ja jestem na tak :).

niedziela, 22 grudnia 2013

Święta Bożego Narodzenia :)

Niebawem odetnę się od internetu - wszak w najbliższe dni będą o wiele ważniejsze i przyjemniejsze sprawy do zrobienia. Dlatego już dziś wszystkim zaglądającym tu Blogerkom chcę złożyć życzenia.

Życzenia mam dla Was krótkie: niech nadchodzące święta będą dla Was dokładnie takie, jakie wg Was być powinny. Bez względu na to czy za oknem ma być białe szaleństwo czy odwilż, czy macie żywą bądź sztuczną choinkę. Nie ważne, czy lubicie święta czy wręcz przeciwnie. Niech to będzie po prostu miło spędzony czas, choćby każda z nas miała spędzać je w nieco inny sposób.


P.S.
Ja bym jednak chciała (trochę) tej zimy za oknem. Kiedy wiosną składałam Wam życzenia wielkanocne za oknem był śnieg. O, taki właśnie. A teraz co? Może mi pod oknem krokusy na święta zakwitną... Coś się pory roku rozjechały w terminach ze świętami ;).

Do zobaczenia po świętach! 

P.S. 2
Pamiętajcie, że w święta nie obowiązują żadne diety :D.

sobota, 21 grudnia 2013

Puk, puk! Kto tam? Listonosz :)

Wszystko gotowe na święta? Ja walczę z wypiekami. W końcu (!) mam przepis na od-razu-miękkie pierniczki. Głęboko schowane, bo mogłyby do świąt nie doczekać :). W ferworze świątecznym dotarła do mnie paczka od sklepu Allepaznokcie.

Lakiery termiczne dostępne są w niektórych sklepach Real. Wiecie, że aby dostać się do ichniejszych szaf kosmetycznych trzeba najpierw iść do obsługi marketu (BOK lub którejś z kasjerek) z prośbą o ich otwarcie? Kręciłam się przy nich przez dobre 2 miesiące nim kogoś przy nich dorwałam. I tak okazało się, że lakierów termicznych tam nie ma. 


Dlatego zamówiłam paczkę w internecie. Dotarły do mnie 2 lakiery szybkoschnące (po 1,59zł/5ml) i 2 termiczne + 1 gratis (po 5,50zł/5ml). Dorzuciłam do nich jeszcze małe cyrkonie o różnych kolorach (1,5mm) (1zł).


Teraz trwa w tym sklepie jakaś promocja, w ramach której do dwóch lakierów z tej samej serii dostaje się 3ci gratis. W sumie nie wiem czemu nie dostałam gratisu z tych szybkoschnących, ale zachodzenie w głowę nie jest tu warte świeczki. Przesyłka za 9 zł dotarła w 4 dni.

Tylko jak mam się nacieszyć malowidłami, jak tu paznokcie się skróciły do minimum, a jutro trzeba zrobić rogaliki na święta, a pojutrze jakieś ciasto? Może wyrobię się z mani przed Wigilią. ;)

środa, 18 grudnia 2013

Były śnieżynki, teraz są choinki - pazurki w wydaniu świątecznym.

Obawiam się, że mój mani wigilijno-świąteczny odpadnie gdzieś między ciastem, a karpiem, więc nacieszę się nim teraz. Ostatnio robiłam śnieżynki, dziś czas na drzewka. Miałam sporo uciechy podczas mazania po pazurkach. Mogę powiedzieć, że ten wzór jest łatwiejszy od śnieżynek. Pierwszą choinkę wypatrzyłam u KOKietki. 




Perfekcjonistki mogą pokusić się o zrobienie szablony z taśmy samoprzylepnej, aby otrzymać idealne trójkąty. Moje są odręczne i krzywe, jak drzewa w lesie ;).


Poza tym czekam na paczuszkę z lakierami termicznymi. <3 Już nie mogę się doczekać, a tu paznokcie coś krótkie...

sobota, 14 grudnia 2013

Śnieżynki na paznokciach? Banał! Ta... akurat.

Chcę mieć świąteczne paznokcie. Chciałam kupić naklejki wodne ze śnieżynkami, mikołajami etc., ale naklejek brak. Googluję, patrzę, ludzie sami takie robią. Nawet ładne. Twierdzą, że to banał. Jedna kreska, druga, trzecia i gotowe. Wątpię, ale nie ma naklejek, więc robię z myślą, że dam radę.

Ehe.

3 niebieskie lakiery, jeden biały, dwie gąbki, sonda i jeden ekstra cienki pędzelek (podwędzony z zasobów modelarskich mojego Mężczyzny, cii...!).


Ja nie wiem co jest ze mną nie tak, ale ręce telegrafowały nadając nieznany nikomu komunikat. Biały lakier robił smugi. Wyszła katastrofa którą uratował Top Coat, który jakoś powyrównywał wszelki góry i doliny na płytce. Uf, żyję.


Zaklinałam się, że zrobię im foto i tu wrzucę tylko dlatego, że więcej się ich nie podejmę. Tylko, że jakoś te zdjęcia ładnie(j) wyszły, niż miały. Może więc jeszcze raz je zrobię? Chyba, że machnę choinki, takie jak zrobiła KOKietka tylko że z bombkami ;).


W każdym razie nikt mi nie wmówi, że robienie takich śnieżynek jest proste. Śmiem twierdzić, że gdyby tak było, to mój mani wyglądałby jednak lepiej na żywo.

środa, 11 grudnia 2013

Przytulny, ciepły, zimowy dom.

Chyba każdy człowiek o takim marzy. I najlepiej, żeby taki nastrój panował wg naszego widzimisię - co, jak, kiedy i gdzie. U mnie atmosfera zimowo-świąteczna co roku gości ze sporym wyprzedzeniem Wigilii. I jest mi z tym niezwykle dobrze. Taki ciepły dom to dla mnie mieszanka prostych rzeczy, które zorganizować może każdy - trzeba tylko troszkę chcieć.

Na początek można zadbać o zapach, podniebienie i dobrą zabawę. Nie ma to jak domowe wypieki.

Ciastka przypominające Bounty. Jeszcze ciepłe, prosto z blachy.

 Potem kruche maślane ciasteczka. Gwiazdki, dzwonki, kwiatki, ptaszki, księżyce. Niebawem dopiekę rogaliki z jabłkiem i cynamonem, pierniczki i jakieś ciasto.

Z owoców: koniecznie mandarynki i pomarańcze. Reszta to dodatek. Trafią jutro do fondue czekoladowego.

Słodkości smakują najlepiej, kiedy zmienia się wystrój. Zagnieździł się w różnych kątach domu. W kuchni na parapecie zagościły świeczniki, serwety, a kaktus zmienił osłonkę doniczki (na kubek z Empiku - nie polecam. Miałam dwa, obydwa strzeliły podczas parzenia herbaty).

Na kuchenny stół wdarł się prosty stroik ze świerku i gwiazd betlejemskich.

Do pokoju został dotachany żywy świerk, który już zmienił się w choinkę. U nas nie czeka się do Wigili, aby sprawić sobie drzewko. Jest pstrokate, kolorowe, błyszczące. 

Lubię ozdoby. I te słodkie czekoladowe "bombki", szyszki z modrzewi, świerków i sosen, które sama zbieram i ręcznie maluję na srebrno i złoto.

Cieszą mnie tradycyjne i te plastikowe, kiczowate elementy.

 Największe szyszki w brokacie znalazły swoje miejsce pod choinką.

Na przekór deszczowi za oknem zaczęłam paradować w nowych kolczykach - śnieżynkach.

Pojawił się też nowy zwyczaj. Z dwiema koleżankami robimy sobie mikołajki, idziemy do kawiarni. A potem cieszymy się jak dzieci z zawartości prezentów. A co jest w środku? W tym roku przygotowane przeze mnie paczuszki zawierały ręcznie malowane szyszki na choinkę, jakąś bombkę, cukierki, lizaki, domowe ciasteczka. Nic wyszukanego i zobowiązującego. Z założenia coś niedrogiego, od serca, coś "swojego". Proste rzeczy, które sprawiają, że się uśmiechasz.

I wierzcie, że się uśmiechnęłyśmy. :)

niedziela, 8 grudnia 2013

Biżuteria handmade: perełki + ulubione jesienne koczlyki - orzeszki

Dawno nie pokazywałam nic z biżuterii, którą czasem robię. Pokażę dziś kilka rzeczy, które bardzo lubię. Wykonane ze szklanych perełek i/lub elementów posrebrzanych/antyalergicznych.

W tych kolczykach często biegam na co dzień:


Mam sporo perełkowych elementów w biżuterii. Rzadko noszę naszyjniki, ale z tym nigdy nie mam problemu, aby dopasować go do któryś z moich kolczyków:



I na koniec zdjęcie kolczyków z orzeszków laskowych. Co jesień w nich biegam, a nieznajomi zaczepiają mnie często z pytaniami: "przepraszam, czy to prawdziwe żołędzie/kasztany?".  Więcej kapitalnych jesiennych kolczyków (i innych) prezentowała u siebie Mika.


Żegnam jesień, witam zimę (mimo, że za oknem jej u mnie nie widać). Już wyciągnęłam zimowo-świąteczne ozdoby, zaraz lecę piec maślane ciastka i kokosanki. Czas odpocząć od uczelni i zająć się tym co najważniejsze - domem. A w domu robi się cieplej i przytulniej. 
Też już stroicie swoje mieszkania i domy? :)

piątek, 6 grudnia 2013

Mikołaj mnie odwiedził :D

Myślałam, że jestem najzupełniej w świecie za stara, a tu psikus. Św. Mikołaj co prawda przeobraził się w mojego Mężczyznę i przyszedł nie dziś, a ostatniego listopada, ale ja i tak jestem zachwycona. Poniżej przedstawiam prosty sposób jak uradować kobietę.


 Najprościej: sprawić jej bombę. A najlepiej 4 różne, których szukała wcześniej przez miesiąc w sklepie i nigdy ich w nim spotkać nie umiała.

Po pierwsze: miód i wosk pszczeli.

Po drugie: gruszka, cynamon i chabry.

Po trzecie: skórka z pomarańczy i chili.

Po czwarte: czekolada i płatki wanilii (storczyka).

Podejrzewam, że nie jedno dziecko 6. grudnia będzie mniej uradowane ze swoich zabawek niż ja. Jeśli mój "Mikołaj" tu kiedyś do mnie trafi: jeszcze raz dziękuję :D.

wtorek, 3 grudnia 2013

Ile wydałam pieniędzy w listopadzie? Rozliczenie miesięczne.

Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że potrafię robić zakupy z głową. Potrafię ograniczyć (nie łudzę się, że potrafię całkiem wyeliminować) wpływ reklam na moje chciejstwo, nie gromadzę zbędnych rzeczy, a dzięki informacjom z blogów coraz częściej wpadają w moje ręce kosmetyczne perełki o dobrych, bądź b.dobrych właściwościach.

W listopadzie trwał szał w Rossmannie, a ja dodatkowo szperałam po Allegro. Listę moich zakupów prezentowałam w tym poście. Z nowych nabytków do tej pory udało mi się zrecenzować wiśniowy lakier do paznokci.
Wydatki: listopad 2013
68,35 zł

Tradycyjnie: graficzne zobrazowanie (żeby łatwiej przemówić do -mojej- wyobraźni) wydatków:


Co ciekawe w tej kwocie mieści się aż 13 różnych produktów. Z prostych obliczeń wynika, że jeden produkt kosztował średnio ok. 5,26 zł. To bardzo niewiele jak na babskie zachcianki. Najtańszą kupioną rzeczą był skośny pędzelek do cieni (1,44 zł), najdroższą cień Maybelline Color Tattoo za 14,39 zł. Mimo niskiej ceny, żaden z tych przedmiotów do tej pory nie okazał się słabej jakości (może średniej, a większość oceniam bardzo pozytywnie). Przemyślane zakupy to dobre zakupy.

Nie robię założeń wydatkowych na grudzień. Myślę, że i bez tego nie będę rozrzutna. ;)

sobota, 30 listopada 2013

Świąteczna wiśnia od Miss Sporty #400

Kiedy zobaczyłam ją w Rossmannie zaczęłam kręcić się jak kot koło waleriany. Jej odcień bardzo przykuł moją uwagę. Taki... elegancki, stonowany i świąteczny. W końcu zimowy nastrój to nie tylko srebro i złoto, ale również zieleń i czerwień. Padło na ten ostatni kolor. Przedstawiam soczystą wiśnię Miss Sporty Lasting Colour nr 400.


Lakier ma 7 ml objętości. Cena regularna ok. 6,50 zł.Opakowanie nie różni się niczym od innych z tej serii. Krótki i gęsty pędzelek, w miarę poręczny.


Największy atut tego lakieru to kolor. Zmienia się on w zależności od oświetlenia. Przy oświetleniu dziennym, naturalnym mamy wiśnię. Wieczorem i w słabym, sztucznym oświetleniu lakier wydaje się być o wiele ciemniejszy (b. ciemne bordo). W obu sytuacjach prezentuje się świetnie. Zmywa się szybko i bezboleśnie.


 A jakie ma wady? Oj, niestety jest ich kilka. Smuży, smuży straszliwie. 2 warstwy to za mało. Na zdjęciach są tylko dwie, ale nie dajcie się zwieść! Na żywo wyraźnie widać jaśniejsze i ciemniejsze pasy - trzeba nakładać przynajmniej 3. Ja poprzestałam na dwóch, bo czas mnie gonił i szybciej było dla mnie domalować sondą kropeczki (które miały na celu skupić uwagę na sobie, a nie na smugach).


Kolor jest intensywny, więc bez odżywki/podkładu może odbarwić paznokcie. Ja nałożyłam serum SH i zrezygnowałam z podkładu - odbarwiłam sobie lekko płytkę w miejscach, gdzie była uszkodzona/pozadzierana. Jednak odbarwienia zniknęły po kilku dniach.


Napis na pędzelku "up to 10 days"... Litości, u mnie poodpryskiwał w trzeci dzień i trzeba było go zmyć. Lekkie otarcia zaczęły się na drugi dzień. Generalnie nie ma rewelacyjnej trwałości, to taki średniak. Na wierzch nałożyłam top Insta Dri od SH, żeby kropki szybko wyschły. Sam lakier schnął dość przyzwoicie, można obyć się bez wysuszacza. Bez topu błyszczał się tak samo jak z topem na zdjęciach.


Plusy:
+ kolor
+ aplikacja
+ wysychanie (obejdzie się bez wysuszacza)
+ cena

Wady:
- strasznie smuży (to jego największy minus)
- może odbarwiać płytkę
- dyskusyjna trwałość (wg MS 10 dni, u mnie 3 dni)

Taki to lakier... średniaczek w niskiej cenie. Ze smugami sobie poradzę choćby wzorkami, a resztę jestem w stanie przełknąć. Ma piękny kolor! Zaraz znów nim pomaluję paznokcie :D.

środa, 27 listopada 2013

Olejek (?) do kąpieli i pod prysznic Tutti Frutti liczi i rambutan

Kiedy zobaczyłam tę półlitrową butelkę w Biedronce za 10 zł pomyślałam, że przyda mi się, bo właśnie wykończyłam moje płyny do kąpieli. Nie chciałam olejku, więc kupiłam olejek do kąpieli Tutti Frutti Farmona liczi i rambutan (takie owoce podobne do liczi). Jeśli nie chciałam olejku, to czemu go kupiłam, gdzie tu logika?


Logika nie poszła spać, same zobaczcie jaki ten "olejek" ma skład (ze strony farmona.pl):
 
INCI:
Aqua (water), Sodium laureth sulfate, Acrylates copolymer, Cocamidopropyl betaine, Peg-7 glyceryl cocoate, Glycerin, Parfum (fragrance), Sodium chloride, Peg-150 pentaerythrityl tetrastearate, Peg-6 caprylic/capric glycerides, Disodium edta, Sodium hydroxide, Citronellol, Geraniol, CI 77019 (mica), CI 77891 (titanium dioxide), Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, 2-bromo-2-nitropropane-1,3-diol, CI 16255, CI 45100.

I tak okazuje się, że olejki w tym kosmetyku są, a i owszem. Tylko, że olejek powinien mieć same/głównie olejki w składzie, a tu tłuszcze zostały wyparte przez wodę, SLS i składniki myjące. Czy obraziłam się na niego? Absolutnie nie. Gdyby to był prawdziwy olejek z samymi olejami w składzie to bym go nie kupiła. Nie chciałam olejku, a płyn do kąpieli. I tak należy traktować ten kosmetyk.


Farmona rozpływa się nad tym "olejkiem". Konkretnie: aromat faktycznie jest ciekawy, lekko słodki i wyraźny, ale nie mdlący, nienachalny i nie chemiczny. Długo utrzymuje się w wannie i na skórze. Gęstej piany jest naprawdę sporo, choć płynom Verona nie dorównuje. Płyn w butelce jest gęsty i ładnie opalizuje. Piana nie opalizuje i nie zauważyłam, aby rozświetlała skórę. Faktycznie nie wysuszył skóry i lekką ją zmiękcza (lekko, bez szaleństw).


Nie mam pojęcia jak przez ten otwór odmierzyć 25 ml. Lałam na oko pod wodę laną z prysznica. Otwór jest dobrej wielkości, butelka duża, poręczna, dobrze zamykana na "klik".


Płyn faktycznie opalizuje. Wygląda to nawet ładniej niż na zdjęciu. 

Na opakowaniu jest info, że jest doskonały pod prysznic. Wątpiłam w to, bo zmywanie olejku z dłoni po zrobieniu powyższego zdjęcia szło mi topornie. Ale jak o tym pisać bez spróbowania? Spróbowałam i jestem zaskoczona - olejek może spokojnie służyć do mycia pod prysznicem! Na wilgotnej skórze przyzwoicie się rozprowadza, ładnie zmywa zanieczyszczenia i nie stwarza problemów ze spłukaniem. Za to zapach jest o wiele bardziej intensywny niż przy stosowaniu w wannie. Przytłoczył mnie i dlatego zrezygnowałam z używania go zamiast żeli pod prysznic.

Reasumując: jeśli liczysz na efekty jak po olejkach do kąpieli (np. jak po Alverde) to uciekaj od niego gdzie pieprz rośnie. Jego działanie na tym nie polega.

Za to jeśli szukasz płynu do kąpieli/umilacza to:

Plusy:
+ dobry stosunek jakości do ceny
+ dużo gęstej piany
+ przyjemny, wyraźny, niechemiczny zapach
+ nie wysusza
+ może być sposobem na relaks
+ duża estetyka - miły dla oka efekt opalizacji w butelce
+ solidne opakowanie
+ sprawdza się jako "żel pod prysznic"

Wady:
- nawilżanie i zmiękczanie jest za słabe, nawet jeśli uznamy go za płyn do kąpieli, który ma trochę olejków w składzie.
- rozbudowany skład (SLS)

Jak dla mnie produkt b.dobry jako umilacz do kąpieli. Niektóre zapachy z tej serii mi nie odpowiadały, ten jest całkiem przyjemny. Polecam dla osób szukających płynów niedrogich, o ładnym zapachu, tworzących sporo piany.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Zakupy z całego listopada - to nie w Rossmannie wydałam najwięcej.

Kobiety i zakupy powinno się od siebie izolować. Tak samo jak zakupy i dzieci. Ale za to jaka jest przyjemność wydać pieniądze, cieszyć się nowościami, kiedy zrobiło się to z głową i nie ma miejsca na wyrzuty sumienia.

Szał Rossmannowski trwa. -40% też. Kupiłam 3 kosmetyki (podaję ceny po obniżce). Trafiłam do drogerii, w której wcześniej nie byłam. Sporo kosmetyków w sobotę w południe było wykupionych, choć cieni CT było multum, to tusze już się kończyły. Za to na półkach był porządek i choć było nas tam sporo, to kosmetyki nie były obmacane.


Lakier Miss Sporty w kolorze cudnej wiśni - Lasting Color nr 400. 3,89 zł.
Maybelline Color Tattoo On and on bronze (14,39 zł). Tak długo szukałam cienia, który będzie złotem idealnym dla mnie. Ten ma szansę <3.
Lovely Pump Up - to przez Was ją kupiłam, za bardzo ją wychwalałyście. 5,39 zł.

 

Do Biedronki wróciłam po kule do kąpieli. Były tylko rumiankowe i z zieloną herbatą. Padło na drugą opcję. Wykupiłyście mi inne wersje :/. Cena za sztukę: 2,99 zł.


Kiedy zmaterializował się przede mną Auchan ruszyłam na poszukiwania płynów do kąpieli Verona. Miałam wersję zielona herbata i limonka - była genialna. Teraz przyszedł czas na orchideę z jedwabiem i grejpfrut z imbirem. Każdy płyn: 6,99zł.


Najwięcej pieniędzy zostawiłam na... Allegro. Wymyśliłam, że w ramach zimowego upominku dam Mamie kule do kąpieli i żel do skórek od Sally Hansen, który mi notorycznie podkrada. Najtaniej produkty SH znalazłam na aukcjach. Żel znalazłam u znajomego sprzedawcy, a potem dorzuciłam do niego kilka rzeczy. Koszt przesyłki 9zł.
 

Żel do usuwania skórek SH. Był, jest i pewnie nadal będzie genialny. 8,77 zł.
Serum SH Naigrowth Miracle (9,47 zł), czyli następca odżywki Joko do kruchych paznokci.


W kwestii (de)makijażu po bardzo średnich płynach jedno- i dwufazowych od firmy Ziaja wróciłam do płynu od Maybelline: 3,97 zł.
Zainwestowałam "majątek" w skośny pędzelek do kresek robionych cieniami. 1,44 zł.


Na koniec coś do włosów.
Hairagami - któż nie zna tej spinki. 2,47 zł.
Spinka Hair Cuff, która po założeniu przypomina metalową obręcz. 2,87 zł

I obym poprzestała na tym.