Strona główna

środa, 1 maja 2013

Robocop wśród tuszy do rzęs od Essence: All eyes on me

Przeszło pół roku temu wpadłam do Astora w poszukiwaniu taniego tuszu, który zapchałby tymczasową dziurę w mojej kosmetyczce. Pozostaję wierna wydłużającemu tuszowi z Avon, ale potrzebowałam jakiegokolwiek tuszu na kilka użyć, kiedy jeden dobry się skończył, a nowy zamówiony jeszcze nie przyszedł.

Wybór był dość przypadkowy. Tusz miał być tani, czarny, niewodoodporny i najlepiej wydłużać rzęsy. Padło na All eyes on me, multi effect mascara od Essence w kolorze 01 soft black. Zapłaciłam za niego raptem ok. 8 zł. Ma pojemność 8 ml.


Pierwsze, co rzuca się w oczy to grube opakowanie. Na zdjęciu nie ma dobrego odniesienia, ale jest 2x szersze od standardowych tuszy, które używam. Jest za to trochę krótsze. Spodobały mi się szare zdobienia z bąbelkami.


 Opis od producenta po prostu zniewala. Robocop, to mało powiedziane, bo ten tusz ma: zwiększać objętość, wydłużać, podkręcać, pogrubiać i rozdzielać rzęsy. Jeszcze nie spotkałam się z takim tuszem, który by tyle zadań miał spełniać. W każdym razie po cenie (de facto najtańszy tusz w sklepie) do tych obietnic podeszłam z przymrużeniem oka.


Szczoteczka jest klasyczną spiralą ze sztywnych włosków. Jest średniej długości. Sama szczota spełnia swoje zadanie dobrze i jest poręczna. Nie mogę powiedzieć tego o zakrętce-uchwycie, która przez swoją nadnaturalną szerokość źle leżała w mojej dłoni. Mimo to większej krzywdy mi nie zrobiła. Efekt poniżej.


Tak wygląda oko po ok. 4-5 godzinach od wykonania makijażu. Tusz troszeczkę zdążył się wykruszyć, ale rzęsy nadal wyglądają dobrze. Generalnie można w nim przeżyć cały dzień bez poprawek. Rzęsy są lekko pogrubione i podkręcone. Zdarzało się, że tusz zostawił kilka grudek, albo skleił kilka rzęs. Nic ekstremalnego, bo szło to łatwo skorygować lub nawet zostawić, jeśli nie rzucało się w oczy. Jedyne co mnie zirytowało, to kilka razy odbił mi się na powiekach. Zaczęłam delikatniej (= mniej) go nakładać i zaczął współpracować. Tak jak pisałam, do obietnic producenta trzeba podejść z dystansem, bo stworzył może i tuszowego robocopa, ale wystrzałowy to on nie jest.

Poza tym chciałabym zauważyć, że makijaż ze zdjęcia (bo to był makijaż, nie moja wina że sam z siebie zniknął) był wykonany tymże tuszem oraz cieniami Rimmel GlamEyes (recenzja). Jak widać tusz ma się od nich znacznie lepiej. Jasny cień jakoś trzyma się w kąciku oka, szary zupełnie spadł z ruchomej powieki, a kreska wzdłuż rzęs z czarnego jest już prawie niewidoczna. Tragedia.

Wracając do tuszu od Essence:
Plusy:
+ jakościowo średniak, ale i tak wart więcej niż te 8 zł
+ podkręca, pogrubia, wydłuża rzęsy
+ łatwo dostępny w stacjonarnych drogeriach
+ 4 wersje (czarny, brązowy, fioletowy, zielony)

Wady:
- nie rozdziela rzęs, lecz lekko je skleja
- może zostawić grudki
- odbija się na powiekach

Mimo wszystko polubiłam go, bo stosunek jakość/cena jest dobry. Powoli go wykańczam. Czy jeszcze raz go kupię? Jeśli musiałabym bardziej przyciąć wydatki na tusze, albo znów potrzebowałabym jakiegoś tuszu w oczekiwaniu na paczkę z moim ulubionym, to jak najbardziej.

4 komentarze:

  1. Miałam kiedyś fioletową wersję(niestety już wycofaną), ale nie wywołał na mnie wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć te kolorowe były mniej zadowalające technicznie, ale sama nigdy ich nie miałam.

      Usuń
  2. Nie znam, ale już mnie zaciekawiłaś nim ;)
    p.s. Szkoda, że nie dodałaś zdjęcia rzęs bez tuszu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to da się jeszcze nadrobić. Jak nie tu, to w kolejnych "ocznym" poście.

      Usuń

Miło mi, kiedy czytam Wasze komentarze i bardzo Wam za nie dziękuję! :)
Proszę, abyście nie zostawiały reklamowych linków. Znajdę Wasze blogi, dzięki linkom podanych w Waszych profilach. Niechciane komentarze będą usuwane. Komentarze "obserwacja za obserwację" będą usuwane