Strona główna

środa, 15 kwietnia 2015

Kopalnia Soli w Wieliczce - zdjęcia i relacja ze zwiedzania

Zapraszam do obejrzenia zdjęć i przeczytania jak minął mi czas na terenie kopalni soli, z której śmiało nasz kraj może być dumny.


Zanim wybrałam się do Wieliczki szukałam o niej informacji w internecie. Byłam tam w szkole podstawowej, ale teraz już jako dojrzała osoba chciałam ponownie zaznajomić się z tym unikatowym miejscem. Czytając relacje innych (polskich) turystów byłam zszokowana - spotkałam się z kilkoma opiniami, że niby ładnie, ale za mało czasu na oglądanie, za to na około sama komercha, a ceny biletów i pamiątek z księżyca. Postanowiłam to sprawdzić empirycznie.


 Wieliczka jest nieduża, szyb Daniłowicza, w którym rozpoczyna się zwiedzanie tradycyjnej trasy turystycznej, położony jest przy parkingu dla klientów (5zł/h samochód osobowy - my spędziliśmy tam niepełne 4h) i tężni solankowej. Innych parkingów nie brakuje, ale nie wiem jakie mieli ceny. Bilet normalny - 55zł, ulgowy - 38zł. W cenie biletu jest zwiedzanie muzeum, które jest nieobowiązkowe. Robienie zdjęć to dodatkowy wydatek 10zł. 

Pojechaliśmy tam we wtorek, zaraz po Lanym Poniedziałku - to był trafny wybór, bo nie było tłoku.

Generalnie trasa zwiedzania wygląda tak. Z przewodnikiem 1,5-2h wędrujemy po poziomie I i II. Potem rozstajemy się i każdy podejmuje indywidualną decyzję: przed nami jest sala z zabawami dla dzieci, kilka zabaw interaktywnych, sklepiki z pamiątkami, karczma, a za nimi koniec trasy. Na końcu trasy można wrócić do przewodnika, który wtedy zabierze nas do muzeum lub po prostu skierować się do windy i wyjechać na powierzchnię. Z windy wychodzi się na terenie sklepu z pamiątkami i tam jest rzeczywisty koniec przygody.
Ponoć pod ziemią jest więcej atrakcji - np. kino, ale ta część była niedostępna. Załapaliśmy się za to na krótki spektakl światło-dźwięk.

Zwiedzanie odbywa się w grupach - nasza liczyła 37 os. + polski przewodnik w cenie (trafił nam się przesympatyczny mężczyzna!). Teoretycznie klienci indywidualni czekają, aż zbierze się ich grupa. My nie czekaliśmy, bo akurat grupa uzbierała się nim kupiliśmy bilety. Przy wejściu na trasę można (i warto!) wziąć rozdawane odbiorniki z jednorazową słuchawką. W ten sposób można nieco oddalić się od przewodnika i nadal słuchać jego opowieści.Trasę pokonuje się spokojnym, ale zdecydowanym krokiem. Miałam dość czasu by napatrzeć się na to tajemnicze miejsce i jednocześnie nie zdążyłam się nim znudzić. Były miejsca, w których dość mocno wiało - lekka kurtka mile widziana. Dla dzieciaków czapka.

Zwiedzałam, podglądałam, dopytywałam, robiłam zdjęcia... wyszłam zachwycona. Jedyne co mnie rozczarowało, to podziemna karczma. Planowaliśmy zostać tam na obiedzie, bo informacje o tym miejscu są na stronie kopalni bardzo elegancko zaprezentowane. Jak zobaczyłam odgrzewane kotlety w łaźni wodnej, to przypomniały mi się smutne bary studenckie i wyszłam. 
Bałam się wspomnianej komercji - jednak w sklepikach z pamiątkami nie ma tandety made in China, nikt nie ciągnie za rękę do swojego kramu. Ceny przystosowane do klientów europejskich, ale na pewno nie są nieosiągalne dla przeciętnego Polaka - a mówi Wam to kobieta, która na co dzień jest bardzo oszczędna.  

Parking, zwiedzanie i drobne pamiątki w naszym przypadku były kosztem rzędu ok. 150zł za 2 osoby. Dużo, mało? Cóż, oceńcie sami. Jak dla mnie zwiedzanie z przewodnikiem miejsca, do którego jedzie się czasem raz w życiu, czasem (jak w moim przypadku) raz na 15 lat to jednak nie dużo. Nie mówiąc o tym, że wybieram się do Wrocławia do zoo - 70zł/os. zwiedzanie całości - i ta cena mnie powaliła!

Zapraszam na przegląd zdjęć, które zamieszczam w kolejności ich robienia.

Górnik oddający Kindze pierścień, który wrzuciła do kopalni soli na Węgrzech. Modliła się, by jadąc do Polski złoża soli przywędrowały tu za nią. Wg legendy tak się właśnie stało.

 Wielicka kopalnia jest kopalnią metanową. Dawniej z gromadzącym się gazem radzono sobie rozniecając ogień na długich drewnianych kijach i prowokując "kontrolowane" wybuchy.

Praca była ciężka, rozkruszaną sól pakowano do beczek lub wywożono w większych bryłach na powierzchnię.

 Używano koni, które dożywały 15 lat. Jeśli raz zjechały pod ziemię - pracowały tam aż do śmierci. Często ślepły.

Kazimierz Wielki.

Na suficie pojawiają się nowe, wtórne, białe krystalizacje soli. Złoża są szare.

 Krasnale, "soliródki" nad niewielkim jeziorkiem.

Ta maszyna służyła do napędzania transportu brył soli na inne poziomy w kopalni.

 Kaplica św. Kingi. od niedawna ma przypisanego na stałe księdza i dlatego coraz częściej używana jest nazwa "kościoł św. Kingi". Msze odbywają się co niedziela.

 Jeśli ktoś strasznie protestuje na ceny biletów - zawsze można zajrzeć tam na niedzielną mszę - wejście za darmo, w dodatku transport windą w dwie strony.

 Wiele komnat ma nieziemską akustykę. Przewodnicy udowodnili to włączając muzykę.

 Z tyłu i po bokach są liczne płaskorzeźby i pomniki. Tu - Jan Paweł II.

 Znalazłam też tablice pamiątkowe rzeźbiarzy, którzy poświecili swoje życie by ozdobić kaplicę św. Kingi.

 Dla mnie najatrakcyjniejszymi elementami były ogromne żyrandole. Największy z pewnością nie zmieściłby się w moim pokoju.

Najwyższa komnata w kopalni. To dopiero żyrandol.

 Pomnik górników. Kiedyś zjeżdżano "sznurową" windą. Tzn. do głównej liny zwisającej pionowo w dół szybu przywiązanych było kilka pętli, na których siadali górnicy i tak zjeżdżali w dół.

Nie dziwota, że w tak ekstremalnym miejscu pracy wszędzie wznosiły się modły.

 Nawet deski podtrzymujące ściany obieliła sól.

 Nad jeziorem kolejny raz słuchaliśmy muzyki.

Wśród ważnych postaci, które odwiedziły kopalnię był J. Piłsudski.

Jedna z komór jest jego imienia. Kiedyś można było pływać po jeziorze łódkami, ale po nieszczęśliwym i śmiertelnym wypadku niemieckich turystów zrezygnowano z tej atrakcji. Dziś uważana jest za najbardziej romantyczne miejsce w kopalni.

Poza zwiedzaniem komór i korytarzy można było obejrzeć wystawy minerałów.

 Zauroczyła mnie lampka w kształcie ślimaka. Jednak cena 2200zł zadecydowała za mnie... ślimak nadal czeka na swego nabywcę.

Sól w tej formie może być piękną ozdobą. Taki prosty pomysł: roztwór soli, sznur i gotowe.

 Na tym można byłoby zakończyć zwiedzanie, jednak chcieliśmy jeszcze zajrzeć do muzeum. Wyobraźcie sobie, że tylko my (dosłownie 2 osoby) tam poszliśmy. Przewodnik chyba już liczył na chwilę wolnego, ale widząc nasze chęci zrobił dobrą minę do złej gry i profesjonalnie poprowadził nas przez III poziom.

 Oglądaliśmy różne maszyny.

 Podziwialiśmy dzieła sztuki - tu św. Kinga w interpretacji Jana Matejko.

 Poznawaliśmy narzędzia pracy - takie jak kosze, którymi spuszczano konie.

 Z nadmiarem wody, która po dziś dzień zbiera się na niższych poziomach, radzono sobie systemem rur.

 Takie urządzenia mieli do dyspozycji górnicy...

 ...a takie władca, który przyjeżdżał obejrzeć wydobycie.

 Sól towarzyszyła nam wszędzie. Malowała krajobrazy podobne do tych, które znamy z mroźnych zim.

Wśród ekspozycji jest wiele makiet - ta miała kilka metrów długości i szerokości. Przedstawia Wieliczkę sprzed lat. Większość makiet jest podświetlana i posiada elementy ruchome. To małe dzieła sztuki.

 Gigantyczne koło napędzane było przez 8 koni.

Sól to niewdzięczny surowiec dla rzeźbiarza. Mimo to da się z niej stworzyć np. szopkę.

Zgromadzono tam kolekcję krzyży...


...i obrazów.


 W muzeum były też eksponaty z naszych czasów.

 Niezwykłym miejscem jest jedna z komnat wykreowana na bardzo nowoczesny kościół - krzyż wycięty w soli, przezroczyste krzesła...

...i ołtarz również z bryły soli. Tu również odbywają się msze. I na tym zakończyliśmy zwiedzanie tego miejsca. Jeśli jedziecie do Wieliczki - nie rezygnujcie ze zwiedzania muzeum. W ten sposób przegapicie przynajmniej 1/3 atrakcji!

Z pamiątek wybraliśmy bryłki soli na wózku (11zł) i otwieracz z magnesem (15zł).



Myślę, że za kilkanaście lat ponownie odwiedzę to miejsce. 
To mimo wszystko trochę smutne, że zamiast cieszyć się, że coś Polakom się (w końcu) udało, mamy sukces: unikatową kopalnię, która jako jedna z niewielu rzeczy naprawdę dobrze prosperuje przynosząc zyski - a i tak wielu Polaków woli ją skrytykować.

Ja ze swej strony polecam! Wróciłam tam po latach i poznałam to miejsce na nowo. 

A Wy byliście, będziecie, chcecie tam być?

19 komentarzy:

  1. Byłam kilka lat temu i powiem, że nie zachwyciło mnie. Do tego cenę uznałam za za wysoką.
    Jak byłam to sala z tymi wielkimi żyrandolami była zamknięta i muzyki żadnej nie puszczali.
    Ale na pewno wybiorę się tam z synem jak trochę podrośnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby trafić w to miejsce, kiedy najważniejsza sala jest zamknięta to chyba trzeba mieć strasznego pecha :(

      Usuń
  2. Byłam jako dziecko w Wieliczce, ale chętnie wybrałabym się jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po latach zupełnie inaczej odbiera się to miejsce.

      Usuń
  3. Nigdy tam nie byłam, zawsze fascynowała mnie kaplica św Kingi. Fajnie, że narobiłaś tyle zdjęć przynajmniej wiem czego się spodziewać, Często jak się szuka zdjęć w google i robione są przez profesjonalnych fotografów i jeszcze obrobione to to miejsce wygląda jak z baśni. Zdjęcia turystów skutecznie ściągają na ziemie. Aczkolwiek wciąż uważam że to miejsce warte zobaczenia. Co do ceny hmm... Według mnie, cena za parking trochę powala jednak. Normalnie średnia cena za godzinę to 2 zł w takich miejscach. Plus nie cierpię naciągania na płacenie za możliwość robienia zdjęć. To jest dla mnie żałosne zawsze i wszędzie. Ostatnio zwiedzałam fantastyczne muzeum, spędziłam w nim dwie godziny, za wejście zapłaciłam 5 zł i pan powiedział ze można robić zdjęcia spokojnie. A muzeum zrobiło na mnie ogromne wrażenie (cele śmierci itp) Więc wiesz z jednej strony trochę rozumiem narzekanie na ceny... bo w porównaniu do innych miejsc które można zwiedzać to jest dużo. Za zamki takie jak Krzyżtopór płaci się chyba niepełne 15 zł.
    A z drugiej strony Wieliczka jednak jest wyjątkowym miejsce , jednym z takich z którego niejako Polska chce słynąć więc można na to spojrzeć w tę stronę. :) Gdyby za wszystko wyszło tyle co za bilet plus parking w rozsądnej cenie to nawet można powiedzieć że cena jest do przeżycia :) A jakieś tam drogie pamiątki czy coś mi nie przeszkadzają, bo to już sobie ceny ustalają pewnie prywatne osoby. No nie wiem, ja mimo wszystko i tak chce Wieliczkę odwiedzić. Bardziej nawet mam nadzieję, że pojadę w tamte strony od razu np na trzy dni i pozwiedzam za jednym zamachem więcej. Ale to już muszą sie polepszyć moje fundusze :D

    Kochana jak napisałaś o tym zoo we Wrocku to mi się przypomniało, że ostatnio czytałam relację chcesz to sobie zerknij :
    http://alicjamagdalena.blogspot.com/2015/04/wycieczkowo-25-zoo-wrocaw.html
    Ta Alicja pisze że dała za bilet 30 zł :) nie wiem czy to studencki może.. ale to i tak :) Nie to że się czepiam Ciebie, tylko tak piszę, że może gdzieś jest jakaś błędna informacja co do ceny? Nie wiem zapytaj się jej jak chcesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek pochwal się gdzie byłaś w muzeum? Krzyżtopór? Tereny ze średniowiecznymi zamkami uwielbiam - byłam w Babicach, niebawem napiszę o tym notkę.
      Przyzwyczaiłam się, że w wielu miejscach płaci się dodatkowo za robienie zdjęć. Parking ma tu bardzo hm... "konkretne" ceny, ale też to jakoś zaakceptowałam. Może dlatego, że drożej płaciłam za parking niestrzeżony w Ogrodzieńcu. Trzy dni w tamtejszej okolicy to świetny pomysł. Parki krajobrazowe, sam Kraków, Bochnia, zamki... nic tylko zostać na dłużej. W kwestii moich zdjęć - wyszły tak sobie, większość trochę rozjaśniałam w programie graficznym. Jeśli chodzi o to jak wygląda kopalnia w praktyce, to spacerując korytarzami jest niewiele atrakcji - są one umieszczone w poszczególnych komnatach. Rzeźby na żywo wyglądają lepiej - są dodatkowo podświetlane, a mój flesz zabił ich urok i szczegóły. Spacerując po wielkich salach przewodnicy włączają po kolei różne lampy oświetlając fragmenty zdobień i opowiadają ich historię. To fajny efekt, kiedy nagle okazuje się, że koło Ciebie jest jeszcze coś, czego wcześniej nie było widać. Z resztą wybierz się tam, a potem zdaj relację na blogu. ;)

      Cieszę się, że piszesz o biletach do zoo we Wrocławiu - tu nie chodzi o to bym udowadniała swą świętą rację, tylko o to by szukać alternatyw na tańsze wejście. Niestety od połowy kwietnia zoo ma wyższe ceny (takie info jest na ich stronie) ze względu na sezon letni. No i te 3 dyszki były bez dodatkowo płatnego wstępu do afrykarium, na którym jednak mi zależy (ponoć w lutym było przez jakiś czas za darmo - znajomy się wtedy załapał i mówił, że było niesamowicie, kiedy ryby nad nim pływały. Alicja chyba też się na to załapała). Za to chętnie poczytam jakie ona miała wrażenia ze zwiedzania.

      Usuń
    2. OOO czuje się wywołana do tablicy, jestem :) Od kilku dni faktycznie ceny w zoo wzrosły, ale z tego co czytałam to o 10 zł czyli 40 zł za osobę to jest normalny bilet, studenckie są pewnie tańsze, ale niestety dawno już nie studiuję bo nie wiem :( Ale fakt faktem Zoo jest naprawdę duże i można w nim chodzić cały dzień i jeszcze droga wskazówka. Najlepiej być z samego rana ok. godziny otwarcia i najpierw iść do Afrykanarium a potem zwiedzać zwierzątka na dworze. Im późnie,j tym w Afrykanarium i Oceanarium są większe tłumy, szczególnie dzieci, z rana jest trochę spokojniej :)

      Usuń
    3. Dzięki za radę - w takim razie jak już tam dojadę, to najpierw podreptam do Afrykarium. Może uda mi się tam wybrać w tygodniu :).

      Usuń
    4. O proszę jak się zgadały :D
      A w tym muzeum za piątaka, w którym byłam to się niby nazywa Ośrodek Myśli Patriotycznej w Kielcach ale to nic innego jak Muzeum o okresach wojennych, to jest miejsce zagospodarowane w byłym więzieniu gdzie przetrzymywano ludzi i na parterze jest cała wystawa o wojnie, jest dosłownie pięknie zrobiona, ale według mnie TYLKO dla osób które lubią też czytać w muzeach a nie tylko oglądać, bo czytania jest dużo chociażby w prezentacjach multimedialnych. Jak się wejdzie w podziemia to są już cele i tam to się prawie poryczałam. Zdjęcia ludzi którzy tam byli i ich historie. Powiem Ci, że jak za 5 zł to byłam w szoku jak to pięknie wszystko było zrobione. My w ogóle nawet nie wiedzieliśmy, ze mamy taki ośrodek w Kielcach, przypadkiem będąc na spacerze weszliśmy. Pan który stał za ladą mówił że w ogóle każdy kto wchodzi taki zdziwiony że to tu jest. Powiedziałam że muszą zainwestować w reklamę :D
      http://www.ompio.pl/pl-PL/ To jest ich strona.

      Usuń
    5. A pewnie, że się zgadały - poczta pantoflowa świetnie sprawdza się w internecie :D. No tak, do Kielc mi wybitnie nie po drodze, ale stronę chętnie przejrzę. Nie jestem ogromną fanką muzeum - jednak jak mnie najdzie ochota to chętnie (choć sporadycznie) zwiedzam - ze zrozumieniem. Jestem zaprzyjaźniona z tekstem pisanym :). Nie wspominając o tym, że najczęściej zapominamy i nie interesujemy się atrakcyjnymi miejscami w swojej okolicy, a wędrujemy do tych dalszych. Cudze chwalicie... itd.

      Usuń
  4. Byłam całkiem niedawno w tej kopalni i zachwycona nie wyszłam, ale zadowolona tak :) Kusi mnie za kilka lat odwiedzić ją znowu, ale wybierając trasę górniczą.

    http://dlaczegopytajnik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zastanawiałam się nad trasą górniczą, ale w jeden dzień to byłoby za dużo.

      Usuń
  5. Chętnie i ja wypowiem swoje zdanie na temat Wieliczki, bo tak się składa, że byłam w tamtym roku. Może być trochę długo, za co przepraszam, ale zawsze jakość tak się rozpisuję, jak już zaczynam :(

    W Wieliczce byłam pierwszy raz z wycieczką szkolną ok 15 lat temu. Bardzo mi się podobało, ale że było to wieki temu, chciałam odwiedzić to miejsce po latach. Miałam szczęście, bo chłopak mojej dobrej kumpeli jest Francuzem. Oboje mieszkają teraz w Niemczech, przyjechali na urlop i Jeremy marzył o Wieliczce, gdyż zobaczył o niej program w tv. To było jego drugie marzenie, pierwszym był Oświęcim jak to większości obcokrajowców chyba (kuzynka przyjechała z mężem Hiszpanem na tydzień do Polsku po ślubie, on sobie wymarzył wycieczkę do Oświęcimia). Agnieszka wiedziała, że chcę także pojechać do Wieliczki, więc ruszyłam do niej do Częstochowy i następnego dnia pojechaliśmy do celu.

    Wzięliśmy przewodnika anglojęzycznego, bo ja niestety francuskiego nie znam, a Jeremy jeszcze na tyle polskiego także dobrze nie. To był fatalny błąd, który zraził mnie do tego miejsca na zawsze. Cena 79 zł szokująca, uważam, że powinna być sezonowa zniżka choćby dlatego, że najpiękniejsza sala kaplica św. Kingi była w remoncie i prawie w całości przysłonięta... Nie mniej jednak, pani przewodniczka była okropna!!!!! Często trafiałam na fajniejszych bądź średnich przewodników, ale ta wycieczka przebiła wszystkie. Kobitka miała wyraz twarzy jakby chciała wszystkich zabić, ironicznie się uśmiechała i w zasadzie nic nie opowiadała, na szczęście miałam ze sobą notatki wydrukowane z internetu, więc coś tam dopowiadałam sama kolegom.. Rozumiem, że ktoś ma czasami gorszy dzień, ale to jest praca z ludźmi, nie rozumiem czy obcokrajowcy są gorsi, raczej na odwrót, bo to na nich zbija się największą kasę. Pani opowieści brzmiały mniej więcej tak: ,,Podejdźcie bliżej, jeszcze bliżej. To jest pomnik Piłsudskiego, marszałka Polski. Wszyscy są? Idziemy dalej." I ani słowa o tym, kim był Piłsudski, nawet w skrócie, skąd zagraniczni turyści mogą wiedzieć. Tak było co chwilę. Jeremy był bardzo rozczarowany, ja w zasadzie także. Mogliśmy wziąć tańszego przewodnika w języku polskim i mu tłumaczyć, ale kto to wiedział, ze podejście do obcokrajowców jest inne. Ponadto, słuchawki strasznie trzeszczały wszystkim naokoło aż bolały uszy.

    Trasa miała trwać 3.h. Chodziliśmy 2 z hakiem, ale jakby zliczyć to może byłoby półtora. Co chwilę pani namawiała na toalety i robiliśmy przerwy, potem 2 razy sklepiki z pamiątkami. W końcu z nudów postanowiłam sobie kupić pamiątkę, ile można stać w miejscu przez 20 minut. Czasami przywożę z wycieczek jakieś drobiazgi. Wybrałam mały gadżet - kosztował 9.50. Kiedy wracaliśmy z powrotem, główną drogą zauważyliśmy sklepiki. Ta sama pamiątka kosztowała 3 zł!!!!!!!!! Byłam na siebie wściekła, beczułka stoi na półce i przypomina mi o mojej głupocie, co na nią spojrzę. Takiej przebitki się nie spodziewałam...Słyszałyśmy potem jak Jeremy opowiadał rodzicom przez telefon o tych oszustwach, trochę wstyd. Nie wiem, ale dla mnie to miejsce będzie się teraz wyłącznie kojarzyć z komercją. Nie zdziwię się jak niedługo postawią popcorn czy baloniki.

    Musiałam się wyżalić, bo do Wieliczki jestem zrażona i na pewno już nie wrócę. Cieszę się, że miałaś szczęście i Twoja wycieczka była udana. Ja jakiś czas wcześniej zwiedzałam równie popularne dolnośląskie sztolnie i zachwycałam się nimi. Świetni przewodnicy, długie trasy, ciekawe obiekty i normalne ceny. To tyle ode mnie, wiedziałam, że za bardzo się rozpiszę w dodatku chaotycznie :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam, że zapłaciłam jeszcze 10 zł za zdjęcia :D Najlepsze, że prawie nikt nie wykupił pozwolenia, a wszyscy cykali.. Przewodniczka chyba spała, co też mnie wnerwiło, bo kasy wydałam 89 zł plus za przepłaconą pamiątkę za 9 zł. Przynajmniej będę mieć, co wspominać, bo od razu mi się na samą myśl ciśnienie podnosi :)

      Usuń
    2. A ja się cieszę na takie dłuugie komentarze - to miłe, kiedy ktoś się angażuje w dyskusję :). Być w kopalni i nie obejrzeć kaplicy św. Kingi to jednak pomyłka i faktycznie dobrze by było by w trakcie remontów odpowiednio zmienić ceny biletów. Taką przewodniczkę trzeba by kopnąć w cztery litery... zwłaszcza, że przed wejściem na trasę widnieje jak byk informacja, że czas/tryb zwiedzania może być dopasowany do życzenia grupy. Ze zdjęciami nie wiem w sumie jak u nas było, ja zapłaciłam, wiele osób robiło zdjęcia ale nie zwróciłam uwagi czy mieli naklejki z pozwoleniem. W okolicy pamiątek przewodnik zatrzymał się raz dając może 5-10min. na skorzystanie z toalety i tyle. Naprawdę miałam udaną wycieczkę. Za to w dolnośląskie też się wybieram - zwiedzić okolice Kłodzka i kopalnię złota w Złotym Stoku.

      Usuń
  6. Byłam w Wieliczce chyba 16 lat temu, pamiętam, że byłam nią zachwycona. Bardzo bym chciała jeszcze raz pojechać, ale mój narzeczony jest strasznie oporny w kwestii wyjazdów. W zasadzie to nigdzie nie chce jeździć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trzeba ugadać się z koleżankami lub kimś z rodziny. Może zaplanowanie wycieczki z kimś innym zmotywuje Twojego narzeczonego. Wiesz, tak przy okazji skoro i tak już będziecie jechać to może i on się załapie ;)

      Usuń
  7. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, kiedy czytam Wasze komentarze i bardzo Wam za nie dziękuję! :)
Proszę, abyście nie zostawiały reklamowych linków. Znajdę Wasze blogi, dzięki linkom podanych w Waszych profilach. Niechciane komentarze będą usuwane. Komentarze "obserwacja za obserwację" będą usuwane