Cudze chwalicie, swego nie znacie. Dziś o klasyce polskiego fantasy. "Klasyka" to słowo pełne patosu. Taki komplement to nie w kij dmuchał. Ale jak określić książkę, która rozpoczęła działalność wydawnictwa Fabryka Słów. Która wydana po raz pierwszy w 2001 r. doczekała się do dziś w sumie sześciu wydań, które cieszą się ogromną popularnością?
Dzisiejszym bohaterem tej jakże pozytywnej recenzji jest Andrzej Pilipiuk i dwa pierwsze tomy opowieści o wiejskim filozofie: Kroniki Jakuba Wędrowycza oraz Czarownik Iwanow.
Z tymi "tomami" to znów lekka przesada, bo odmówiłam sobie przyjemności czytania książek i w dobie galopujących obowiązków przerzuciłam się na audiobooki. Ich dostępność również świadczy o pewnym fenomenie tych książek, bo ta forma dopiero się rozpowszechnia w naszym kraju. Tu ogromny ukłon dla Grzegorza Pawlaka, który popisał się genialnymi zdolnościami narracyjnymi.
Książki trudno dostać w bibliotece, bo ciągle są rozchwytywane. Tu na plus jest sposób pisania, który pozwala nam rozpocząć przygody z Jakubem w zasadzie od dowolnego tomu i to bez większego uszczerbku na zdrowiu.
Książki składają się ze zbiorów opowiadań, które nienachalnie nawiązują do siebie na wzajem.
Pilipiuk ma niezwykłą zdolność do skompresowania maksimum akcji. Cały czas się coś dzieje, nie ma czasu na rozkojarzenie (zwłaszcza przy słuchowisku), bo już nam istotne momenty uciekają. Dowcip goni dowcip.
Głównym bohaterem jest Jakub Wędrowycz. To staruszek, który w sumie nie chce ujawnić ile ma lat. W każdym razie zdrowie i werwę do życia ma większą niż nie jeden nastolatek. Zamieszkuje wiejską chatę w Starym Majdanie. To człowiek niezwykle pokorny i prostoduszny: co w sercu to na języku, chętnie pomoże, a złorzeczy wyłącznie na tych, którzy mu dali popalić (zgodnie z polską naturą). Na co dzień praktykuje swoją własną filozofię wiejską. Zawstydza "miastowych" i "uczonych", a pół Polski zagląda do niego po rady w kwestiach nadprzyrodzonych. Pomiędzy polowaniem procą na dzikie ptactwo i psy, kłusowaniem za pomocą linki hamulcowej na większego zwierza oddaje się urokom bimbrownictwa na szeroką skalę. Ma powszechną opinię degenerata i hieny cmentarnej. Temu drugiemu sam zaprzecza, że to pomówienia policji w związku z nadinterpretacją jego zwalczania wampirów. Biedny staruszek ze stoickim spokojem znosi pomówienia ludzi, ataki zabójców na jego osobę, wybuchy zbiorników z bimbrem i wszelkie plagi, które go spotykają.
Pilipiukowi udało stworzyć się postać, która ma tyle samo zalet co wad i nie sposób jej nie polubić.
Źródło: Fabryka Słów |
Źródło: Fabryka Słów |
UWAGA! Tenebrity ostrzega: czytanie tej sagii grozi przepukliną ze śmiechu!
Kroniki Jakuba Wędrowycza to zbiór 15 opowiadań słabo ze sobą powiązanych. Zachęcam do przeczytania fragmentów tej książki, które są dostępne na stronie wydawnictwa. W tym tomie możemy poznać wiele przydatnych we współczesnym świecie informacji. Np. jak poradzić sobie ze świnkami w chlewiku, które szykują się do lotu samolotem własnej konstrukcji. Jak uniknąć pojmania przez policję, która przyłapuje nas na cmentarzu z łopatą. Jakie bajki lubią słuchać dzieci na dobranoc. Dlaczego nie warto zakładać interesu hotelowego w nawiedzonym miejscu. Jakich technik nie powinno stosować się podczas rozbrajania bomby.
Czarownik Iwanow doczekał się pięciu wydań. Przez całą książkę przeplata się wątek głównej powieści o tymże tytule. Wtórują mu cztery opowiadania. Również zachęcam do przeczytania fragmentów tej książki. W powieści Jakub zmaga się ze zwalczeniem czarownika, któremu nikt nie może dać rady. Problem ma z tym nawet profesjonalny watykański egzorcysta. Pojawia się postać młodziutkiej i glupiutkiej studentki, która zostaje asystentką Jakuba, aby napisać o nim pracę magisterską. Z opowiadań możemy znów dowiedzieć się kilku ciekawostek. Jak zwalczać skutecznie gołębie. W jaki sposób permanentnie rozwalić piekło, jeśli już tam kiedyś trafimy. Jakuba nawet diabli nie biorą :).
Osoby, które dobrnęły do końca zachęcam do czytania tudzież słuchania przygód Wędrowycza. Nie tylko pasjonaci fantasy znajdą tu coś dla siebie.
super recenzja, naprawdę zachęca do czytania :)
OdpowiedzUsuńPisałam ją z przyjemnością, bo i wiele przyjemności z nich miałam :)
UsuńO tak, Wędrowycz to, to co tygryski lubią najbardziej ^^ Humor jest wręcz zabójczy i nie da się Jakuba nie lubić.
OdpowiedzUsuńTo jedyny degenerat, w dodatku naczelny degenerat RP, którego można uwielbiać :D.
UsuńJakub Wędrowycz rządzi - znam i lubię :)
OdpowiedzUsuńI tu się w pełni zgadzam :)
UsuńWędrowycz love, Fabryka Słów też love :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko ja mam tu żyłkę do fantasy :)
UsuńFabrykę Słów bardzo lubię, chociażby za Kłamcę, ale z Pilipiukiem nigdy się nie polubiłam ;) Jakoś nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńKłamcę też sobie cenię :).
UsuńKocham JAkuba, ale trochę mnie przeraża ile widzę jego odpowiedników, jego i Semena, w życiu prawdziwym
OdpowiedzUsuńJa nie spotkałam jego odpowiednika. Dla mnie to zbyt fantastyczna postać.
UsuńNigdy o nich nawet nie słyszałam, jednak co polskie szczerze mówiac jest mi obce. Może i się źle mówię, jednak nie lubię polskich książek, ani filmów. Nigdy mnie niczym nie zaskoczyły, ani nie polubiłam się z nimi.
OdpowiedzUsuńMamy trochę dobrych książek z różnych gatunków. Kwestia trafić na dobrego bibliotekarza, który będzie miał czas by doradzić :)
Usuńpierwsze słyszę...
OdpowiedzUsuńZajrzyj do linków z cytatami pod koniec recenzji :)
UsuńJeszcze nigdy nie słyszałam o nich, jak już wreszcie uporam się ze szkołą to chętnie się za nimi rozejrzę :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe że podoba Ci się mój blog - bardzo mnie to cieszy :)
OdpowiedzUsuńI dziękuje za to ze pozostałaś na dłużej :)