Miałam pisać mgr-kę i zaraz to uczynię. Jednak 1go stycznia trafiłam na przedpremierowy seans Wilka z Wall Street, o którym nagle (tj. w dniu premiery, 3go) zrobiło się strasznie głośno w sieci. Tym razem Helios nie wyłączył mi prądu.
Po dawnym etapie "ach ten cudowy DiCaprio z
Titanica" pozostał mi niesmak i niechętnie patrzyłam na filmy z jego udziałem. Mimo to musiałam uznać, że
Incepcja była udaną produkcją. Po obejrzeniu biograficznego
Złap mnie jeśli potrafisz uznaliśmy z T., że można się pokusić o
Wilka, który w naszym mniemaniu "mógł być podobny". Mógł, bo recenzje sprzed 3go stycznia były bardzo grzeczne, ot, film o złotym dziecku, troszkę niegrzecznym. Po oficjalnej premierze w sieci zawrzało o wulgarności, erotyzmie, propagacji zachowań niebezpiecznych etc. Poza tym samobójczy wypad w Nowy Rok na
Hobbita cz. 2 nie wchodził w grę. Uwaga, spojlery.
Czy film o maklerze giełdowym, w dodatku trwający dobre 3 godziny może być ciekawy? Może.
Na dzień dobry poznajemy młodego chłopaka, sympatycznego, zakochanego, ambitnego i wystraszonego. Osiąga sukces, który zaraz traci wraz z krachem na giełdzie. Towarzyszy temu lawina (potok, armagedon) wulgaryzmów, krzyków, agresji ze strony jego kolegów z pracy. Przeraziłam się, że cały film taki będzie. Na szczęście dalej jest lepiej: wulgaryzmów i wulgarnych scen nie brakuje, ale w jakiś sposób są choć trochę uzasadnione. Nie mniej wrażliwcom odradzam. Im więcej pieniędzy i "kumpli", których można na koniec wystawić policji, tym więcej seksu z nieznajomymi, narkotyków, imprez.
Zero sumienia, dużo oszustw, za to w wykonaniu niezwykle charyzmatycznego dupka. Można na chwilę popaść w cudowne odrętwienie, bo wszystkie grzechy przynoszą bohaterom tylko zachwyty. Kiedy następuje zwrot akcji, wizja więzienia, rozpad małżeństwa (jednego, potem drugiego), odwyk od seksu, narkotyków i alkoholu to wydaje się, że nic wielkiego się nie dzieje. Takie sceny zwalniają tempo akcji, ale nijak nie zasmucają. Bohater i tak wychodzi ze wszystkiego w miarę obronną ręką. Poza tym trudno jest żałować bohatera-egoisty, który zamiast potępienia na koniec otrzymuje ciepłą posadkę trenera.
Zero morału i pouczenia. Za to dużo chamstwa. Ale również zmian akcji, przez co byłam ciekawa "i co dalej?". Trochę pościgów, trochę komicznych sytuacji. Jak choćby ta, kiedy pod wpływem narkotyków nasz makler dosłownie pełznie do samochodu. Wijący się na chodniku makler nie budzi pożałowania, ale śmiech. I to w dodatku taki "sympatyczny" śmiech. Tu upadek "złotego dziecka" boli jakoś mniej.
Film zdecydowanie nie dla młodzieży. Nie nadaje się również dla dorosłych, którzy mają słaby kręgosłup moralny i gotowi są ulec urokowi głównego bohatera. Bo i kto by tak nie chciał? Grzeszyć i nie dostawać współmiernego wymiaru kary? Seans uważam za udany, a film ląduje na liście moich ulubionych produkcji. Wydarzenia w nim są tak absurdalne, że dwa razy sprawdzałam, czy ten film faktycznie oparty jest na prawdziwej historii. O dziwo: jest.
A jak sam DiCaprio? No cóż, odwalił kawał dobrej roboty i najwyższy to czas, bym wyleczyła się z uprzedzeń. W efekcie do obejrzenia w domu czeka z jego udziałem:
Django,
W sieci kłamstw i
J. Edgar A
Infiltrację mam już za sobą. Polecam.
Po więcej zdjęć zapraszam do
galerii Filmwebu. Powyższe kadry z filmu pochodzą właśnie stamtąd.