Morskie Oko to chyba najbardziej znane i najczęściej odwiedzane miejsce w Tatrach. Nie ma siły, by w ciepły dzień iść tam i uniknąć innych ludzi. To pierwszy krok do udanej wycieczki w to miejsce - zaakceptować to, że nie będzie się tam samemu. Mimo to podpowiem Wam 2 proste rady, bo jednak można oderwać się od tłumu i cieszyć się pięknym widokiem okolic Morskiego Oka bez wrzeszczących wycieczek.
Powyżej zdjęcia z Wodogrzmotów Mickiewicza. Poniżej "ludzie i ludziska" ;). Tłumom sprzyja obecność asfaltu.
Nie mogę powiedzieć, że nie jest możliwe chodzenie po Tatrach bez
podstawowego ekwipunku przydatnego na szlaku, bo jednak większość
nieprzygotowanych turystów wraca o własnych siłach. Jednak dla własnego
komfortu nie wyobrażam sobie wędrówki bez plecaka (nie reklamówki),
mapy, płaszcza (kurtki) przeciwdeszczowego, dodatkowego swetra, butów
usztywniających kostkę (nie adidasów), prowiantu, garści worków i woreczków, w
które są schowane rzeczy w plecaku, tak by nie przemokły... do czego zmierzam? Do tego, że wędrowałam tam 02.06., w piękny, gorący, słoneczny dzień, a ni stąd, ni zowąd dopadł mnie 3x deszcz (grad był gratis).
Widok na góry okalające Morskie Oko z miejsca, gdzie bryczki kończą swój kurs. Chwilę przed ulewą.
...i samo Morskie Oko - zdjęcia jakby za mgłą, bo zrobione pod koniec deszczu. Niby wydaje się być niewielkie, jednak spacer wokół to 2km wędrówki. I tu właśnie proponuję się udać - pod schroniskiem są zawsze tłumy, a na spacer wokół decydują się tylko nieliczni. Warto iść, sami zobaczcie.
Jest potok, nad którym zbudowano solidny mostek.
Są porosty, w ilościach hurtowych. W naszych miastach nie zobaczy się drzew dosłownie oblepionych ich plechami.
Znów wyszło słońce i zrobiło się gorąco. Udało mi się wtedy zrobić zdjęcia schroniska.
Przy szlaku wędrował również jeleń - nic sobie nie robił z nielicznych paparazzi.
Kwitły pierwiosnki - rośliny, które poza górami kwitną w ogrodach kilka miesięcy wcześniej. Były wszędobylskie, w niektórych miejscach Tatr pokrywały rozległe tereny. I tyle uchwyciłam przed popsuciem pogody. Mniej więcej po 1/3 spaceru wokół zbiornika dopadła nas druga ulewa z gradem. Kolejna spotkała nas już przy schodzeniu w dół.
Teraz propozycja nr 2 na oderwanie się od tłumów - niedaleko od parkingu, po wejściu do TPNu od asfaltowej drogi odbija w bok czerwony szlak (nie ten czerwony do Morskiego Oka, tylko na Rówień Waksmundzką). Warto się nim przespacerować - nie spotkałam tam wielu turystów, nie ma asfaltu, ale trasa nie jest trudna. Troszkę pod górę, troszkę w dół.
Ja dotarłam tylko do rozwidlenia szlaków - można iść dalej, na Rówień Waksmundzką. Tam też byłam, ale wchodziłam na nią z innego miejsca. O tym będzie kiedy indziej - teraz zdjęcia z tego krótkiego fragmentu szlaku.
Tak już mam, że zamiast przyjaciół i rodziny fotografuję głównie przyrodę. Nawet jeśli nie lubicie robactwa przyznać musicie, że ten okaz jest bajecznie ubarwiony.
Tu poczułam się bliżej natury. Idąc poza szlakami z asfaltem spotyka się zupełnie inne widoki i ludzi. W tłumie jest krzyk, a na mniej uczęszczanych trasach turyści, którzy wzajemnie się pozdrawiają, czasem dosiadają się i gawędzą o górach. Jak starzy znajomi, a nie obcy ludzie. Chodząc po górach często odnoszę pozytywne wrażenie, że otaczają mnie życzliwe osoby.
Widok z miejsca, gdzie rozwidlają się szlaki.
I tyle w kwestii zdjęć z okolic Morskiego Oka.
Chciałabym wspomnieć jedną
bardzo użyteczną stronę przed wyjściem na szlak:
Mapa Turystyczna. Wg mnie jest to genialny sposób na planowanie wycieczki. Nie dość, że można wytyczyć sobie wg szlaków trasę, to jeszcze dowiemy się ile czasu na to potrzeba i jaką odległość przejdziemy. Wbrew pozorom nie każda mapa turystyczna podaje obie te informacje. To co jest bardzo istotne, to informacja czy będziemy wędrować po stromych zboczach. Strona rozpisuje w postaci wykresu jakie wysokości planujemy pokonać.
Dla mojego przejścia do Morskiego Oka + wędrówki w kierunku Rówieni Waksmundzkiej strona rozpisuje trasę etapami i podaje m.in. takie informacje:
Profil wysokościowy można sobie ładnie powiększyć:
I podobnie jak w Google Maps można poprzeglądać i zmodyfikować trasę, która na mapie zaznaczona będzie na czarno. Tu fajnie widać, w którym miejscu można spokojnie wędrować czerwonym szlakiem na Rówień Waksmundzką.
Podsumowując - wędrówkę zaczęłam i skończyłam na parkingu (20zł/dzień - najdroższy w Tatrach) w Palenicy Białczańskiej. Weszłam 817m w górę i tyle samo w dół. Pokonałam nieco ponad 20km, co powinno mi zająć niespełna 7 godzin. Biorąc pod uwagę, że co rusz zatrzymywałam się by zrobić zdjęcia, trzeba było przeczekać ulewę i nie odmówiłam sobie herbaty w schronisku, to tak naprawdę spędziłam bez pośpiechu cały dzień na trasie. Ale nie szłam na akord, tylko dla przyjemności :).